Zmiana projektu okiem inżyniera: „Dostałem nowy zastrzyk pozytywnej energii”
Do Sii kandydatów przyciąga między innymi różnorodność projektów, mnogość branż i szeroki wachlarz technologii. Ale co zatrzymuje ich w firmie? Powodów jest wiele, a jednym z nich jest możliwość rozwoju. Umożliwia to na przykład aplikacja Job Changer, która pozwala zmienić ścieżkę kariery. O tym, jak wyglądał proces zmiany projektu i co zrobić, aby odnaleźć w sobie nowe pokłady motywacji, opowiada Daniel Dumowski, tester oprogramowania.
Natalia Lankiewicz, Retention and HR Support Manager w Sii: Doskonale pamiętam moment, kiedy dołączałeś do łódzkiej ekipy testerów. Właśnie minęły dwa lata od tego momentu. Jak oceniasz swój czas w Sii?
Daniel Dumowski, Inżynier ds. testów i analiz w Sii: Dużo się działo. Byłem w kilku mniejszych i większych projektach. Miałem kontakt z wieloma doświadczonymi osobami i między innymi dzięki temu nauczyłem się więcej, niż bym przypuszczał. Ale od samego początku wiedziałem, że przychodząc do Sii przez pierwsze tygodnie będę na tzw. „ławce”. Umówiliśmy się, że będę dostępny ad hoc dla każdego, kto będzie potrzebował wsparcia w swoim projekcie. W bardzo krótkim czasie miałem okazję porównać działanie różnych zespołów i projektów, zobaczyć, jak cała teoria, którą znałem, miała się do rzeczywistości.
Po około miesiącu trafiłem do projektu dla klienta z branży bankowej, który był zainteresowany długofalową współpracą ze mną. Zajmowałem się testowaniem aplikacji webowych związanych z obsługą zajęć komorniczych. Później poszedłem w stronę aplikacji dedykowanym funduszom inwestycyjnym. Moje wcześniejsze doświadczenia w bankowości na pewno bardzo mi pomogły. Było mi łatwiej zrozumieć testowany produkt, a to moim zdaniem jest kluczowym aspektem.
N.L.: I nagle do działu HR przychodzi Twój wniosek o zmianę projektu. To była spontaniczna decyzja?
D.D.: Nie. Cały proces zmiany projektu zaczął się tak naprawdę od rozmowy z moim Line Managerem podczas jednego ze spotkań integracyjnych. Brakowało mi tej energii, która towarzyszyła mi na samym początku, kiedy musiałem w krótkim czasie nauczyć się wielu nowych rzeczy. To jest dla mnie takim motorem napędowym do pracy i po prostu chciałem, żeby to wróciło. Stwierdziłem, że może dobrze byłoby coś zmienić. Na szczęście nie było żadnego problemu ze strony mojego przełożonego, abym zmienił projekt.
N.L.: Do czego w takim razie potrzebne było oficjalne zgłoszenie w aplikacji Job Changer?
D.D.: Złożenie wniosku to był dla mnie tak naprawdę kluczowy i ostatni moment, aby ponownie wszystko przemyśleć. Umówiłem się z managerem, że dopóki tego nie zrobię, on nie podejmuje jeszcze żadnych konkretnych działań. Ostatecznym potwierdzeniem chęci zmiany miało być to „kliknięcie”. I to ode mnie miało finalnie zależeć, kiedy jedna przygoda przerodzi się w kolejną.
N.L.: Samo złożenie wniosku to dopiero początek, prawda?
D.D.: Wiedziałem, że będzie się ze mną kontaktowała kierowniczka Działu Retencji i Wsparcia HR. A tu nagle okazuje się, że jest na urlopie. Byłem miło zaskoczony, że mimo to w krótkim czasie skontaktowała się ze mną inna osoba z działu. Chciała dowiedzieć się jaki projekt mnie interesuje, co jest dla mnie ważne, co mnie motywuje, aby znaleźć dla mnie jak najlepsze dopasowanie. Przeszliśmy też przez moje CV, aby sprawdzić, czy nie wymaga uzupełnienia. Już następnego dnia trafiło do menadżerów odpowiedzialnych za angażowanie osób do projektów – u klienta i w ramach projektów w Sii.
N.L.: Informacja o osobach chcących zmienić projekt trafia do wszystkich oddziałów Sii. To, że pracownik nie jest otwarty na relokację, nie stanowi przeszkody ponieważ wiele projektów realizujemy zupełnie zdalnie. Ile zmiana projektu trwała w Twoim przypadku?
D.D.: Od wysłania wniosku do rozmów z nowym klientem minęły około 2-3 tygodnie. Moim zdaniem fajne jest także to, że klient, dla którego realizowałem ówcześnie projekt, został poinformowany o wszystkim w momencie, kiedy było to już niemal pewne, że będę zmieniał projekt. Był czas, aby znaleźć osobę na zastępstwo, którą zdążyłem wdrożyć. Przejście było bardzo płynne. Dodatkowo miałem poczucie, że zostawiam zespół z osobą dobrze przygotowaną, która da sobie radę.
N.L.: Czym zajmujesz się po zmianie projektu?
D.D.: Testuję aplikację o tak zwanych zastosowaniach przemysłowych. To dla mnie zupełnie nowa dziedzina, z którą wcześniej nie miałem styczności. Klient konstruuje podzespoły, wykorzystywane między innymi przy turbinach wiatrowych czy w kopalniach. Ja testuję aplikację, która umożliwia monitorowanie oraz podstawowe sterowanie takimi podzespołami. To nie jest tylko i wyłącznie praca z komputerem i programem, który testuje, ale wymagane jest ode mnie również, abym działał na konkretnym sprzęcie. Czasami zdarza się, że musimy skonfigurować cały hardware po to, aby zasymulować w jakimś stopniu konfiguracje dostępne na zewnątrz, czyli te u klientów. Jest dużo różnych konfiguracji, a przy tym sporo zabawy i możliwość, aby oderwać się od komputera, przed którym siedzimy prawie 8 godzin dziennie. To pozwala zebrać myśli i spojrzeć na wszystko z nieco innej perspektywy.
N.L.: Czym różni się Twój aktualny projekt od poprzedniego?
D.D.: Zupełną nowością w pracy projektowej związanej z testowaniem jest dla mnie kontakt z osobami anglojęzycznymi. W tym momencie nasz zespół developmentu jest międzynarodowy. Każdy kontakt na daily, telco, slacku czy zgłoszenia defektów, które odnajduję – wszystko musi się odbywać w języku angielskim. Trochę mi tego brakowało, bo miałem poczucie, że tracę swoje umiejętności językowe przez to, że nie są używane.
Dużym atutem naszego zespołu testerskiego jest to, że to my decydujemy z jakich narzędzi chcemy korzystać. Jeśli zauważymy, że pojawiło się coś nowego na rynku, co chcielibyśmy wypróbować albo wdrożyć, to wykonujemy proof of concept i przedstawiamy konkretną propozycję naszemu Product Managerowi. Jeśli w coś wierzymy, to zazwyczaj jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do takich spotkań, więc, jak zapewne się domyślasz, PM często daje się przekonać.
N.L.: Kiedy o tym opowiadasz, z perspektywy czasu wszystko wydaje się takie proste. Naprawdę tak było? Nie obawiałeś się zmiany? Przecież zawsze można trafić gorzej…
D.D.: Faktycznie z lekkim niepokojem podchodziłem do kwestii nowych ludzi w nowym środowisku. W poprzednim projekcie znałem ludzi, wychodziliśmy razem po godzinach, aby porozmawiać na tematy niezwiązane z pracą. Zastanawiałem się: co, jeśli nikt nie będzie chciał mi pomóc? Co, jeśli „rzucę żartem” i nikt nie zrozumie?
Ale tak na dobrą sprawę, to tak funkcjonuje przy jakiejkolwiek zmianie otoczenia. Ryzyko jest wpisane w zmianę. Na szczęście moje obawy po pierwszych tygodniach zniknęły.
N.L.: Czy masz jakąś radę dla osób, które chcą zmienić projekt albo chciałyby porozmawiać z kimś o nowych możliwościach?
D.D.: Po prostu zrobić to. Zgłosić się do HR i porozmawiać. Jeśli ktoś myśli, ze dany projekt nie jest dla niego albo potrzebuje zmiany, to trzeba to zasygnalizować, bo nikt sam się nie domyśli. To nic nie kosztuje, a może tylko przynieść korzyść!
N.L.: A co jest dla Ciebie najważniejsze w codziennej pracy?
D.D.: Oprócz ciekawych zadań, które dają zastrzyk pozytywnej energii i motywację, liczy się także atmosfera. A atmosferę tworzą ludzie. Dobre relacje z zespołem to kluczowa kwestia, bo jak trzeba to pomogą, a w przerwie zagrają w piłkarzyki. Dzięki temu chce się przychodzić do pracy.