Wszystko sprowadza się do właściwych wyborów – zarówno w paralotniarstwie, jak i kierowaniu zespołem. Poznaj ścieżkę kariery Michała i odkryj jego niezwykłą pasję
Testowanie oprogramowania nie było jego wymarzoną ścieżką kariery, a funkcja lidera zespołu wiązała się z wyjściem ze strefy komfortu i podjęciem nowego wyzwania. Dziś Michał Brewka, Team Leader zespołu testerskiego pracującego z jednym z największych klientów Sii przyznaje, że była to dobra decyzja.
Do zespołu Sii w oddziale w Gdańsku dołączyłeś jako Inżynier ds. testów i analiz. Dlaczego wybrałeś karierę testera?
Testowanie to był strzał w ciemno. Wcześniej odpowiadałem za lokalny, jednoosobowy dział IT w jednej z fabryk na Pomorzu, będącej częścią wielkiej korporacji. Ustalone procesy, globalny Service Desk, itp. – z pracą można było sobie spokojnie poradzić. Niestety ilość obowiązków (w tym takich nie związanych z IT) rosła, a mój rozwój był znikomy, więc zrezygnowałem z pracy. Testowanie w Sii zainteresowało mnie ze względu na bliski związek projektu z moim kierunkiem studiów – telekomunikacją. Dlatego spróbowałem i zdecydowanie nie żałuję. Okazało się, że moja wrodzona dociekliwość, logiczne myślenie i chęć wdrażania usprawnień w pełni wystarczyły, aby podjąć to nowe wyzwanie.
Obecnie zarządzasz zespołem testerskim pracującym dla jednego z największych na świecie producentów układów scalonych. Jak wygląda codzienna praca Twojego zespołu?
Mój zespół to aktualnie 15 świetnie zgranych młodych osób. Cechują się dociekliwością, skrupulatnością i odpowiedzialnością, a jednocześnie czytają dokumentację, piszą w C# (czasem też w Pythonie), rozumieją sprzętową budowę komputera i oczywiście potrafią testować. Na typowy dzień w moim zespole składają się spotkania, puszczania testów semi-automatycznych (takich, które wymagają podejmowania aktywności przez testera – np. wpisanie jakiejś komendy), puszczania testów automatycznych, mogących trwać nawet kilka dni, a także analizy wyników – które czasem kończą się wystawieniem tzw. defektu. To co testujemy owiane jest tajemnicą, ale mogę zdradzić, że sprawdzamy oprogramowanie, które pozwala sterować zachowaniem się sprzętu. Oznacza to pracę w miejscu styku bardzo wielu obszarów i wyzwań – stąd słowo nuda u nas nie występuje.
Jak doszło do tego, że zostałeś team leadem?
Po zamknięciu mojego pierwszego projektu, gdzie byłem testerem, trafiłem do aktualnego zespołu na stanowisko lidera technicznego – po to, aby uporządkować pracę w obszarze egzekucji. Po kilku miesiącach pojawiła się możliwość awansu na team leadera. Chciałem się rozwijać, więc skorzystałem z tej możliwości. W momencie podejmowania tej decyzji dysponowałem dużym doświadczeniem i całkiem szeroką wiedzą techniczną. Moim zdaniem to był właściwy moment, aby zdecydować czy dalej rozwijam się w kierunku eksperta z wąską specjalizacją czy w kierunku managerskim. Decyzja o przyjęciu roli team leadera (i project managera jednocześnie) wiązała się z wyjściem z mojej strefy komfortu i podjęcia się sporego wyzwania – bo współpraca z klientem nie była w tamtym czasie łatwa, ale Sii i nowy przełożony zapewnili mi pełne wsparcie w moich nowych wyzwaniach.
Jakie kompetencje powinien mieć lider w zespole testerskim?
Myślę, że kluczowe jest tutaj zrozumienie projektu oraz ludzi w nim pracujących. A także balans pomiędzy samodzielnością a ograniczonym zaufaniem (w odniesieniu do samego siebie i zespołu) – w zależności od sytuacji często przesuwam go w jedną lub w drugą stronę. No i niewątpliwie odporność na stres i samodyscyplina.
Z jakimi wyzwaniami wiąże się ta praca?
Najtrudniejsze są dla mnie konflikty między członkami zespołu – dlatego stawiam na prewencję, starając się ich unikać i możliwie szybko im przeciwdziałać by nie eskalowały. Na drugim miejscu jest konflikt interesów z klientem. Trzeba umieć poruszać się wewnątrz trójkąta: czas, jakość, koszt – co czasem jest bardzo trudne – bo ja dysponuję „zasobami” (czasem, umiejętnościami i dostępnością mojego zespołu), a klient zadaniami jakie nam zleca. Sztuka polega na tym, aby systematycznie pokazywać i komunikować granicę naszej elastyczności, ale jednocześnie cały czas mieć odrobinę przestrzeni, by pozwolić klientowi tę granicę nagiąć w imię dobrej współpracy.
A co daje Ci największą satysfakcję?
Projektowo rozwiązywanie problemów i wprowadzanie usprawnień, które pozwalają mi skupić się na innych ważnych zadaniach. Zespołowo – to jest to udana rekrutacja nowej osoby. A zwłaszcza w późniejszym etapie świadomość tego, że podjąłem dobry wybór. A widać to po wynikach i tym jak zespół współpracuje z nową osobą zarówno na etapie wdrażania jak i po nim.
Ostatni rok to wiele zmian w charakterze pracy zespołów, jak choćby przejście na pracę zdalną. Jaki wpływ miała pandemia na pracę Twoją i Twojego zespołu?
Jak większość zespołów w Sii, nie mieliśmy najmniejszego problemu z przejściem na pracę zdalną i zrobiliśmy to od razu jak zapadła taka decyzja. Niemniej dla mnie jako osoby odpowiedzialnej za zespół było to spore wyzwanie – ponieważ znacznie trudniej było pozostać na bieżąco z tym, co się dzieje zarówno w projekcie, jak i między osobami w zespole. Siedząc w jednym pokoju byliśmy w samym sercu zespołowej komunikacji. Pozwalało to „bez wysiłku” wyłapać problemy, połączyć osoby potrzebujące informacji z tymi, które ją mają i orientować się w aktualnej sytuacji. Musieliśmy przenieść nasze rozmowy na Teamsy oraz zaplanować dodatkowe indywidualne spotkania z osobami z zespołu. Skutek – na początku pracy z domu byłem w słuchawkach nawet 6-7h dziennie.
Drugim wyzwaniem była znaczna (~25%) redukcja naszego projektu w kwietniu 2020. Dzięki podejściu Sii i współpracy z innymi team leaderami nie oznaczało to zwolnień. Wszystkim osobom redukowanym z mojego projektu, udało się znaleźć inne projekty, do których dołączyły, a dwie osoby szukały pracy też na własną rękę i niestety opuściły Sii.
Poza pracą w Sii jesteś też pasjonatem paralotniarstwa. Opowiedz o swoim hobby.
Zgadza się – jestem pilotem paralotni. To takie latające miękkie skrzydło (można je zwinąć do plecaka) i co ważne, działa bez silnika. Niestety od dwóch lat już prawie nie uprawiam tego sportu – paralotniarstwo wymaga trochę czasu. Jesteśmy zależni od wiatru i warunków panujących w powietrzu, czyli trzeba być w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu, aby polatać. Mógłbym długo o tym opowiadać, ale najlepiej jest samemu spróbować, choćby zaczynając od lotu w tandemie. Dla mnie najfajniejsze w lataniu jest swoboda i odcięcie od innych spraw, a także bycie tu i teraz – szybko (sekundy/minuty) przekonujemy się czy podjęta decyzja była słuszna, czy nie. Im więcej doświadczenia i słusznych decyzji – tym dłużej jesteśmy w powietrzu, tym dalej dolecimy. Kiedy o tym myślę, dochodzę do wniosku, że paralotniarstwo ma bardzo dużo wspólnego z byciem team leaderem.
Do paralotniarstwa planuję wrócić w 2022, a Was zachęcam, aby próbować i poznawać obszary który wydają się abstrakcyjne i niezdobyte. Nasze cele powinny być ambitne, abyśmy się rozwijali – zarówno prywatnie, jak i zawodowo.
Tak jak Michał, rozwijaj swoją pasję do technologii i dołącz do nas!
Razem jesteśmy nie do zatrzymania! #UnstoppableSii